Strony

wtorek, 13 października 2015

Kampanie w streetcom

Od zawsze lubiłam testować produkty różnego rodzaju, oceniać je i rekomendować jeżeli uznałam je za ciekawe. Byłam ambasadorką kilku firm kosmetycznych, konsultantką, chętnie poznawałam też produkty u znajomych i koleżanek. Zawsze też interesowałam się produktami dla dzieci, a od czasu studiów moje zainteresowania wzrosły, poszerzyły się, a wnioski stały się bardziej świadome.

Ponieważ chciałam to kontynuować postanowiłam znaleźć miejsce, w którym będę mogła łączyć to, co lubię z czymś pożytecznym. Jakiś czas temu zarejestrowałam się na streetcom.pl. Po dołączeniu do grona ekspertów można wypełniać ankiety i wykonywać inne akcje za które zdobywa się punkty. Raz na jakiś czas można otrzymać zaproszenie do kampanii, w których otrzymuje się produkty do oceniania. Następnie uzupełnia się raporty, w których wyrażamy opinie własne lub innych osób.

Jest to bardzo fajna inicjatywa. Dzięki niej mam możliwość testowania aktualnie mleka Nestle NanPro2. Moje dziecko staram się karmić piersią i robiłam to przez cały czas do 10 miesiąca (do 6 wyłącznie), niestety moje dziecko ma większe potrzeby niż jestem w stanie mu zaoferować, więc wprowadziłam mleko modyfikowane. Zaczęłam od innego, a teraz mamy właśnie Nestle. Już niebawem na blogu pojawi się post z opinią na temat tego mleka. Na tę chwilę testujemy i nie ukrywam porównujemy z mlekiem, które już znam :)


czwartek, 24 września 2015

Świat oszalał, czy ja?

Mama - brzmi dumnie. Może to być stan nieoczekiwany, zaplanowany lub trudno osiągalny. Niestety zdarza się  też znienawidzony, ale nie o tym dzisiaj.

Mama, choć nie idealna to jednak najważniejsza osoba w życiu dziecka, niezastąpiona.

Każdego dnia dwoimy się i troimy żeby nasze dzieci miały wszystko czego potrzebują. Są to przyziemne rzeczy jak jedzenie, czyste ubrania, rozrywka i odpowiedni rozwój, jak i te duchowe czyli poczucie bezpieczeństwa, czy bezwarunkowa miłość.

Im dłużej jestem mamą tym więcej mam wątpliwości jak postępować żeby dziecko miało wszystko, co najlepsze, ale żeby potrafiło  w przyszłości poradzić sobie beze mnie. Patrzę na moje raczkujące szczęście  i jak każda mama zastanawiam się jaka droga będze najlepsza. I nie, nie mówię o wyborze szkoły, studiów i całej ścieżki kariery. Mam na myśli takie podejście do wychowania, które sprawi, że  moje dziecko będzie umiało odnaleźć się  w nowych sytuacjach, będzie dbało o swoje interesy, ale patrząc  przy tym na dobro innych ludzi. Podejście,  które sprawi że będzie lubiana w towarzystwie i z radością będzie patrzyła  na świat, będąc jednocześnie rozsądną. Można zapytać, czy tak się  w ogóle da? Myślę, że  tak. Każdy  z nas zna osoby, które możemy postawić sobie za wzór.

Czy to szaleństwo, troska, czy próba zrobienia z dziecka ideału?
Patrząc  z drugiej strony granica jest cienka. Przecież dziecko to charakter, temperament, doświadczenia, wpływ rodziców, otoczenia. Z pewnością nie plastelina. Rozmawiam z mamami i nie wiem czy to ja oszalałam, czy niektóre  z nich. Każda interakcja z dzieckiem jest sto razy przemyślana w oparciu o tzw. mądre książki o rodzicielstwie. Owszem, trzeba uważać na słowa, ale dziecko to nie jest pies Pawłowa. Kojarzy mi się to nieco z manipulacją. Powiem tak, to dziecko zrobi tak, a  w przyszłości  będzie  sprytniejsze/madrzejsze itd. Moim zdaniem z dzieckiem trzeba rozmawiać rozsądnie,  tłumacząc wszystko do skutku. Spotykam sie z zachowaniem rodziców, którzy wprowadzają szalone diety bez niczego szkodliwego, budują zdania rodem z książęk, za wszystko chwalą i śmieją się choćby świat się walił. A jak przychodzi co do czego to nie potrafią wyjaśnić dziecku podstaw, "normalnym" językiem.  
Poza tym roczne dziecko ma zaplanowane przedszkole (najlepiej językowe), czy zajęcia dodatkowe "bo tak ładnie śpiewa/rysuje/tańczy (niepotrzebne skreślić). Zabawki oczywiście tylko edukacyjne, bajki rozwijające półkule mózgowe, kreatywność i nie wiem co jeszcze. Leżaczki, bujaczki tylko z najwyższej półki oczywiście również z opcjami mającymi wpływ na myślenie małych naukowców.

Czy uważam, że to źle? Nie. Sądzę, że każdy rodzic robi jak chce. Wiem jednak, że wszystko musi mieć swoje granice. Talenty dziecka trzeba rozwijać, wady niwelować. Sama zapewniam dziecku to, co moim zdaniem jest najlepsze, ale bardzo drażni mnie pytanie niektórych mam "to Ty pijesz herbatę karmiąc piersią?" lub ooo czy te okulary/buty/wozek  są firmy xxx(jedynej właściwej, modnej i dobrej do tzw. lansu)? Nie? Nie boisz  sie że twojemu dziecku coś się stanie?" "kupujesz używane ubranka?!" lub "nie wiesz, że taka i taka zabwka jest niezbędna do rozwoju dziecka?!". Nie, nie wiem. Wiem za to, że  dla dziecka najważniejsza jest bliskość rodziców, której nie zastąpi żadna atrakcja. Potrzebne są mądre romowy, tłumaczenie i ukierunkowany rozwój. Nie zajęcia, lanserskie gadżety i coraz to nowsze zabawki.

Wiem, co nieco o kształceniu dzieci. Poznaję wielu rodziców i z przykrością stwierdzam, że niektóre dzieci mają wszystko poza najważniejszym  - czasem im poświęconym. Czy ja jestem idealna? Nie, nie jestem i może  to moje podejście jest złe, bo przecież świat i realia się  zmieniają. Próbuje jednak z całych sił dać dziecku to, co uznaje za najważniejsze nie przytłaczając go swoimi niespełnionymi ambicjami.

Konkurs -przypomnienie

Przypominam o konkursie:) szczegóły znajdziecie w poprzednim poście i na naszym fanpagu:):):)

piątek, 18 września 2015

Konkurs

Uwaga, konkurs :)

W nawiązaniu  do poprzedniego posta o twórczości dziecka do wygrania upominki plastyczne dla dzieci.

1. Aby wygrać należy polubić naszą stronę  na facebooku.
2. Polubić i udostępnić publicznie informacje o konkursie.
3. W komentarzu pod tym postem napisać o zabawach/twórczości/przygodach plastycznych Waszego dziecka lub o pomysłach na zabawę (jeżeli dzieci jeszcze nie tworzą) :) 

Nagrodzona będzie najciekawsza odpowiedź.

Konkurs trwa do 25.09. włącznie. 

Powodzenia!

środa, 16 września 2015

Rozwój twórczości dziecka

Osoby zajmujące się rozwojem dziecka od lat badają jego aspekty i płaszczyzny. Opisany jest rozwój motoryczny, intelektualny i emocjonalny (sama też o nim wspominałam - tu). Nie mniej ważny jest rozwój plastyczny, bo nie tylko daje on możliwość obserwacji pociechy, ale także jest źródłem informacji o dziecku, jego myśleniu i nastawieniu. 


Dziecko swoją twórczość i sztukę traktuje jako środek do wyrażania własnych myśli, emocji, doświadczeń. Każde dziecko różni się od siebie i posiada indywidualne cechy, które kształtują jego twórczość. Rysuje to, co wie, a więc im bogatsze doświadczenia tym bardziej rozbudowane rysunki. Dziecko ma potrzebę tworzenia, bo dzięki temu może wyrażać siebie. W literaturze możemy odnaleźć wiele podziałów rozwoju twórczości plastycznej. Zagadnieniem tym zajmowali się między innymi V. Lowenfeld, S. Szuman, C. Burt, którzy dokonali opisu tego rozwoju z podziałem na poszczególne stadia. Składając wszystko w jedną całość można wyróżnić następujące etapy rozwoju plastycznego:

Okres bazgrot

Przypada na wiek od około 1,5 roku do 3 lat. Jest to czas, w którym bardzo stopniowo, wstępnie formułuje się przedstawienie postaci. Dziecko w swoich pierwszych, twórczych doświadczeniach czerpie radość nie z powstających prac, ale z samego faktu korzystania z narzędzi i pozostawiania nim śladów na kartce. Małe dziecko kredki, flamastry traktuje jako przyrząd do zabawy. Świadczy o tym fakt, że często nawet nie patrzy ono na kartkę podczas rysowania, nie zwraca też uwagi na to, co powstaje po użyciu narzędzia. Przy rysowaniu bezładnym dziecko nie używa mięśni palców, ani nadgarstka. Ruch ręką wywodzi się z ramienia, dzięki temu łatwo rozpoznać prace dziecka w tym okresie, gdyż kreski są długie, mają charakterystyczny kształt i często rysowane bez odrywania kredki od kartki. Rysunek dziecka w tym wieku wygląda jak kłębki kresek, zbiorowisko kropek i przypadkowych znaków.

bazgrota
Przełom następuje w momencie, gdy dziecko zaczyna zauważać relacje między swoimi ruchami, a tym, co powstaje na papierze oznacza to, że dziecko wchodzi w etap bazgroty kontrolowanej. Najczęściej następuje to w pół roku po rozpoczęciu bazgrania. Takie zmiany świadczą o przejęciu kontroli wzrokowej nad stawianymi znakami, chociaż nie ma to dużego wpływu na wygląd rysunku. Z czasem zanikają przypadkowe kropki i kreski, a w ich miejsce pojawiają się kształty, które dziecko chętnie powtarza w większości swoich rysunków. Dziecko podczas rysowania rzadko odrywa rękę od kartki dlatego też rysowane przez nie linie są ze sobą połączone. W wieku 3 lat umie już narysować koło. Jego rysunki nie są jeszcze tworzone z zamiarem przedstawienia czegoś, ale dziecko czasem dostrzega w nich podobieństwo do znanych mu przedmiotów lub ludzi

Ostatnim etapem stadium bazgrot jest bazgrota nazywana. Zaczyna się ona od momentu, gdy dziecko nadaje znaczenie swojej twórczości, choć dla dorosłego kształty przez nie rysowane niczego nie przypominają. Częściej też rysunki są tworzone z zamierzeniem, a następnie opisywane przez dziecko. W całym stadium bazgroty barwy nie są dla małego twórcy istotne. Bardziej cieszy go zabawa narzędziami rysunkowymi, jak również tworzenie nimi śladów. Stadium bazgrot to czas, w którym dziecko uczy się posługiwania kredkami, flamastrami, ćwiczy koordynację ruchową i dostrzega związek swoich działań z powstającymi kształtami na kartce. Podczas trwania stadium bazgroty bezładnej i kontrolowanej istotna dla dziecka jest jedynie intensywność barwy, którą dziecko podczas rysowania widzi lepiej, gdy dobrze kontrastuje z kartką. W momencie wejścia przez dziecko w stadium bazgroty nazywanej może zaczynać ono wykazywać zainteresowanie różnymi barwami. Podczas rysowania chętniej sięga po inne kolory niż dotychczas oraz zaczyna je zmieniać w trakcie swojego tworzenia 

Stadium przedschmatyczne (ideoplastyka)

Około 4 roku życia dziecko wkracza w kolejne stadium rozwoju twórczości plastycznej nazywane przedschematycznym. Charakteryzuje się ono tym, iż dziecko świadomie tworzy swoje rysunki, które mają związek z jego otoczeniem i z przedmiotami, które zna i widuje na co dzień. Wchodząc w to stadium dziecko zaczyna traktować rysowanie jako sposób wyrażania swojej wiedzy, a już nie tylko jako czynność ruchową. Coraz więcej radości sprawia dziecku tworzenie obrazów, które mają odniesienie do znanej mu rzeczywistości. Dlatego też rysowanie bardzo cieszy dzieci, a dorosłym rysunki dostarczają wiedzy o poziomie rozwoju intelektualnego podopiecznych. W stadium przedschematycznym rysunki dzieci przechodzą duże zmiany. Od linii i kresek charakterystycznych bardziej dla bazgrot do przedstawienia na przykład postaci ludzkiej. To właśnie człowiek jest najczęściej pierwszym symbolem tworzonym przez dziecko. Według badaczy dziecko zaczyna od takiego symbolu, gdyż rysuje siebie, widziane z własnej perspektywy. Powodem może być również fakt, że dziecko rysuje to, co o sobie wie. Zdaje sobie sprawę z tego, że człowiek składa się z głowy, oraz nóg, które umożliwiają mu poruszanie się. Niezależnie od przyczyny pierwszym rysunkiem człowieka, u dziecka w wieku około 4 lat jest głowonóg – postać stworzona z koła stanowiącego głowę i z kresek będących nogami. 

Z czasem postać ludzka zdobywa nowe elementy i zaczyna się rozwijać. Dziecko stopniowo dorysowuje twarz, ręce, tułów, a następnie bardziej szczegółowe części ciała takie jak: palce, pępek, rzęsy. Rysunki nie są jeszcze w pełni rozpoznawalne jednak zmienia się to z czasem i w wieku około 5 lat dzieci rysują już ludzi, drzewa, domy, które z czasem również wzbogacane są o szczegóły. W wieku 6 lat przedmioty te zaczynają tworzyć wspólnie złożone obrazki, które posiadają własny, określony temat.

W okresie przedschematycznym znaczenia zaczyna nabierać barwa. Nie jest ona jednak dobierana jeszcze pod względem rysowanego przedmiotu, ale częściej pod względem nastroju jaki posiada w danym momencie dziecko. Z czasem jednak dzieci zaczynają nadawać określonym elementom jedną barwę na przykład niebu - niebieską, słońcu - żółtą.
Ważnym elementem rozwoju twórczości dziecka jest rozmieszczenie przedmiotów na kartce i względem siebie. Na początku stadium przedschematycznego dzieci rysują przedmioty tak jak widzą je wokół siebie. Przedstawiają to, co zapamiętały w swoim otoczeniu. Nie ma natomiast znaczenia stosunek przestrzenny między przedmiotami. Dziecko w wieku około 5 lat nie przywiązuje jeszcze wagi do faktu, że pewne przedmioty są wyżej, inne niżej. Przedmioty przedstawiane przez dziecko są stworzone z prostych figur geometrycznych. Nadal rysunki przedstawiają to, co dziecko wie, a nie to co widzi. 
Ilość i różnorodność elementów na rysunkach świadczy o poziomie rozwoju intelektualnego i wiedzy dziecka. Ważne jest również to, że dzieci ukazują dosadniej te elementy, które mają dla nich duże znaczenie emocjonalne lub które są według nich najbardziej charakterystyczne dla danego przedmiotu lub postaci (np. duży nos dziadka;) ). Na sposób tworzenia wpływają również inne bodźce niż tylko wzrokowe, są to doświadczenia dziecka, poznanie otoczenia poprzez słuch, dotyk. Pod koniec stadium przedschematycznego dzieci rysują przedmioty zauważając i uwzględniając relacje między nimi. Przedmioty przedstawiane są z przodu lub od góry - w taki sposób iż widzimy ich rzut.

Stadium schematyczne (fizjoplastyka)

Po wielu twórczych działaniach dziecko zaczyna tworzyć własny schemat rysowania i rozumienia człowieka i wszystkiego, co je otacza. Każde dziecko tworzy własny, charakterystyczny styl, który zmienia tylko pod wpływem ważnego impulsu. Z taką wiedzą i umiejętnościami dziecko wkracza w stadium schematyczne, które trwa od około siódmego roku życia do dziewiątego.
W wieku 7 lat dziecko rysuje już postać człowieka we własny, charakterystyczny sposób. Jego rysunek jest łatwy do rozpoznania, a jego elementy są łatwe do określenia. Rysunek dziecka bazuje przede wszystkim na jego wiedzy. Podczas tworzenia dziecko skupia się bardzo na zawartości pomijając przy tym często zewnętrzną część rysowanej rzeczy. Do takiego tworzenia potrzebna i niezbędna jest wiedza dziecka o możliwym wyglądzie wnętrza tego, co rysuje. Dziecko na tym etapie kolory dobiera już pod względem rzeczywistości, a nie jak do tej pory emocjonalnie lub przypadkowo. Zauważa ono również zależności przestrzenne pomiędzy postaciami i przedmiotami i uwzględnia je w swoich pracach na tyle na ile to potrafi. Dobieranie barw staje się również pewnym przyzwyczajeniem, dziecko używa do różnych elementów zazwyczaj tego samego koloru, ale adekwatnie do rzeczywistości. 

Dziecko od 2 roku życia do końca stadium schematycznego, więc do około 9 roku życia niebywale rozwija swoją twórczość. Od prostych kresek poprzez nieskomplikowane przedstawienia postaci przechodzi do przedstawiania świata. Każde dziecko tworzy własny styl i odzwierciedla go narzędziami rysunkowymi i malarskimi na kartce papieru. Należy pamiętać jednak, że każde dziecko rozwija się we własnym tempie i posiada własny sposób przedstawiania rzeczywistości. Dlatego też nie należy poddawać ocenie prac małych twórców, ale motywować do jak najczęstszego tworzenia.

Zabawy plastyczne mogą rozwijać nie tylko twórczość dziecka, ale także inne obszary np.wyobraźnię, przykład tu

Czy dostrzegacie u swojego dziecka kolejne etapy opisanego rozwoju? Może macie jakieś rysunki? 


wtorek, 15 września 2015

Monitor oddechu

Jedną z rzeczy o której pomyślałam planując wyprawkę był monitor oddechu. Dużo słyszałam o bezdechach u dzieci i o przerywanym śnie młodych mam. Dla własnego spokoju, ale przede wszystkim dla bezpieczeństwa dziecka postanowiłam zakupić takie cudo. 

Na rynku dostępne są dwa typy urządzeń wykrywających ruchy dziecka: przenośne i stacjonarne. Oba działają na tych samych zasadach: wykrywają ruch towarzyszący oddechowi. W naszym krótkim stażu przetestowałam dwa monitory oddechu: Tommy Tippy (stacjonarny) i Snuza Hero (przenośny).

Tommy Tippy towarzyszył nam prawie od samego początku. Urządzenie składa się z płytki pod materac, panelu sterowania i z odbiornika niani elektronicznej. Całość ma wbudowane baterie, ale można też korzystać z prądu podłączając monitor do gniazdka. Pod materacem w łóżeczku układa się płytkę, która rejestruje ruchy. W momencie, gdy płytka ta nie wykryje ruchów przez 20 sekund urządzenie wydaje głośny dźwięk, który przy włączonej niani jest wydawany również przez nią. Urządzenia stacjonarne są wygodne ponieważ są podłączone na stałe i dziecko wystarczy odłożyć do łóżeczka, a następnie włączyć monitor. Jednak model Tommy Tippy ma jedną płytkę, która musi być ułożona w miejscu, gdzie leży dziecko. Powoduje to częste, fałszywe alarmy, które zwłaszcza nocą są bardzo stresujące, a gdy powtarzają się często również irytujące. Dziecko się wierci i przemieszcza, więc z wiekiem zjawisko to narasta. Ponadto zwłaszcza na początku zapominałam wyłączyć monitor po wyciągnięciu dziecka z łóżeczka, co kończyło się alarmem - wtedy stresował się już tylko śpiący tata. ;) I istniało ryzyko, że można zapomnieć włączyć monitor po powrocie dziecka na miejsce. Niestety to, że urządzenie jest stacjonarne ma swoje ograniczenia. Dziecko lubi spać w różnych miejscach, jak choćby w łóżku rodziców, czy w wózku. W takim przypadku zostajemy bez wsparcia. Podobnie jest z łóżeczkami turystycznymi, które nie posiadają materaca. Nie wiem też czy była to przypadłość tylko tego urządzenia, ale w momencie, gdy ktoś przechodził koło łóżeczka monitor działał jakby dziecko oddychało, co oznacza, że łatwo można zaburzyć jego pracę, ale również to, że jest bardzo czułe, a to plus:). Niestety monitor miał też trudność z działaniem, gdy przy refluksie dziecka musieliśmy podnieść materac do góry, więc zamiast materaca musieliśmy podnieść całe łóżeczko. Ale dużym plusem było to, że gdy dziecko zasnęło niespodziewanie po prostu włączałam monitor i już. W tym przypadku nie ma też znaczenia, czy dziecko śpi na plecach, czy na brzuszku - monitor i tak działa. Nie oceniam tu marki monitora, bo przypuszczam, że wady i zalety zależą raczej od samej formy monitora niż od konstrukcji. Wyjątkiem mogą być monitory, które posiadają dwa sensory, które są ułożone na dwóch końcach łóżeczka. Jeżeli miałabym oceniać wykonanie tego konkretnego modelu to nie miałabym żadnych zastrzeżeń. Wszystko działało bez zarzutu, niania miała czysty dźwięk i była bardzo czuła na dźwięki, a sam monitor był prosty w obsłudze. 



Przejdźmy teraz do monitora przenośnego. My zdecydowaliśmy się na Snuzę Hero. Jest to maleńkie urządzenie, które przypina się do pampersa lub do paska spodni, rajstopek itp. Snuza jest maleńka i nie zauważyłam żeby przeszkadzała dziecku. Kolorowa końcówka jest miękka więc dostosowuje się do ruchów dziecka. Urządzenie również nastawione jest na wykrywanie ruchu związanego z oddechem. To konkretne urządzenie po 15 sekundach bezruchu zaczyna wibrować, co ma pobudzić dziecko do oddechu, jeżeli sytuacja się nie zmienia po 5 sekundach zaczyna piszczeć. Jeżeli wibracja pomoże to światełko monitora, które miga przy każdym ruchu zmienia się z zielonego na czerwone, co jest sygnałem, że coś się wydarzyło. Ponadto urządzenie to wykrywa płytkie ruchy i ilość ruchów. Jeżeli w ciągu minuty ruchy są w przeważającej ilości płytkie lub jest ich mniej niż 8 również pojawia się dźwięk. Z pewnością dużym plusem jest to, że monitor ten może być używany praktycznie wszędzie, zarówno w łóżeczku jak i w nosidełku, bujaczku, czy wózku (pod warunkiem, że nim nie jeździmy). Choć używamy go już trzy miesiące to nie zdarzył nam się jeszcze fałszywy alarm. Minusem jest, zwłaszcza na początku, trudność zakładania i konieczność montowania urządzenia w nocy przy każdej zmianie pieluchy. Gdy dziecko zaśnie w ciągu dnia również może być problem. Nasze dziecko, gdy zasypia śpi kamiennym snem, więc nie ma problemu z podpięciem urządzenia (pod warunkiem, że ma na sobie spodenki i  nie trzeba się dostawać do pieluszki). Domyślam się jednak, że dla dzieci, które śpią czujnie podpinanie Snuzy może być skuteczną pobudką. Nasza Córa nie śpi na brzuszku, ale producenci w instrukcji zapewniają, że można wtedy podpiąć Snuzę z boku i również będzie działała - sprawdzałam przez chwilę i faktycznie tak było. Przenośny monitor można zabrać ze sobą wszędzie i nawet jeżeli mamy do dyspozycji zwykłe łóżko nasze dziecko może spać bezpiecznie. 


Podsumowując. Oba monitory spełniają swoje zadania. Dla osób, które układają dziecko do snu tylko w łóżeczku i nie podróżują zbyt często monitor stacjonarny będzie odpowiedni. Dla osób mobilnych lub z mobilnym dzieckiem urządzenie przenośne sprawdzi się lepiej. Wybór zostawiam każdemu z osobna :) 

sobota, 8 sierpnia 2015

Rozwój emocjonalny dzieci

Emocje towarzyszą nam w każdej chwili życia i nic wokół nie jest obojęne. Najprościej możemy je rozróżnić na pozytywne i negatywne. Pierwsze pojawiają się już w okresie prenatalnym i spowodowane są czynnikami zewnętrznymi, głównie stanem odczuwanym w łonie matki. 

Jak każda mama wie, po narodzeniu noworodki i małe niemowlęta pierwsze emocje okazują za pomocą płaczu. Ogólnie płacz służy za główny środek komunikacji, ale odpowiada również za okazywanie wewnętrznych uczuć dziecka. Główne źródła emocji to bliskość mamy bądź jej brak oraz różnego rodzaju dyskomfort związany z głodem, czy mokrą pieluszką. 

Emocje, jak każdy inny proces podlegają doskonaleniu. Malutkie dziecko uczy się je rozpoznawać i naśladować. W pierwszych miesiącach życia bazuje przede wszystkim na gestach, mimice i tonie głosu. Po pierwszym miesiącu życia pojawia się gniew, który występuje w skutek utraty czegoś bądź trudności z osiągnięciem celu, występuje też, gdy dziecko nie może wyrazić swoich oczekiwań wobec dorosłych. Istotne jest to, że wyrażanie gniewu jest odruchem i nie ma na celu osiągnięcia zmiany danej sytuacji.

Kontrastem dla gniewu jest radość, która również jest elementarną emocją. Towarzyszy dziecku, gdy widzi rodziców, ulubioną zabawkę, czy słyszy miłe, znajome dźwięki. Najczęściej okazywana jest całym ciałem, radosnym machaniem rączkami i nóżkami, a także pojawia się świadomy uśmiech. 

Już trzymiesięczne dzieci potrafią reagować na różne oznaki emocji okazywane przez osoby dorosłe. Natomiast półroczne maluchy stają się nieco bardziej wymagające względem otoczenia i preferują towarzystwo osób pozytywnie do niego nastawionych. Osoby nieznane dziecku mają szanse zdobyć jego przychylność uśmiechem, miłym tonem głosu i spokojnymi gestami. 
Kolejne miesiące to nowe emocje, między innymi strach. Pojawia się on w sytuacjach nowych, nagłych, nieznanych lub niespodziewanych. Każda osoba obserwująca dziecko w tym wieku zauważa charakterystyczny płacz dziecka, połączony z krzykiem. Strach trwa chwilę dłużej niż bodziec, który go wywołał i znika tak szybko jak się pojawił. Należy jednak pamiętać, że dzieci przetwarzają zdobyte informacje w nocy. Maluch, który się czegoś przestraszył w dzień, może później niespokojnie spać, płakać przez sen lub się wybudzać i szukać bliskości mamy. 

Najszybszy rozwój emocji następuje po ukończeniu pierwszego roku. Związane jest to z ogólnymi zmianami u dziecka. Odczucia pojawiają się w wielu rodzajach, a ich przyczyny są bardziej różnorodne i skomplikowane. Roczny maluch nie tylko widzi emocje u innych, ale także zauważa je już u siebie. Zdobyte doświadczenia pozwalają mu na przewidywanie reakcji innych i ich następstwa. Stąd właśnie bierze się "testowanie" rodziców. Dziecko celowo sprawdza jak daleko może się posunąć w swoim zachowaniu, co nim wywoła i jakie będzie to miało dla niego skutki.

W wieku dwóch lat szczególnie ważne staje się poczucie bezpieczeństwa i miłości. Dziecko w tym wieku staje się bardziej świadome okazywanych uczuć ze strony dorosłych, ale także ich braku. Dziecko, które czuje się kochane czuje się akceptowane przez innych przez co rośnie jego samoocena. Dzieci, które w tym wieku zyskują nowe rodzeństwo mogą przechodzić to trudniej niż dziecko starsze lub młodsze, dlatego tym bardziej trzeba skupić się na rozmowach i przygotowaniu na przyjście nowego członka rodziny. 

Uczucie radości na tym etapie ewoluuje. W związku z rozwojem motorycznym pojawia się więcej okazji, aby doznawać radości. Ponadto dziecku lepiej wychodzi interpretowanie emocji innych, dzięki czemu cieszy się razem z nimi  Innym źródłem są też samodzielne osiągnięcia dziecka. Nowo zdobyte umiejętności cieszą je podwójnie jako sam fakt i z powodu radości bliskich. 

Należy pamiętać że na tym etapie pojawia się tzw. labilność emocjonalna. Dziecko wpada ze skrajności w skrajność i na zmianę potrafi się śmiać i płakać. Jest to też czas bezwarunkowej szczerości i impulsywności w wyrażaniu uczuć. Rozwój mowy umożliwia też nazywanie uczuć, które do tej pory okazywane były jedynie za pomocą mimiki, gestów i ruchów ciała. 

W wieku trzech lat dzieci często zaczynają przygodę z przedszkolem,jest to ogromny sprawdzian ich wiedzy o emocjach. To czas usamodzielniania się, nowych wyzwań i nowych znajomości. Dziecko trzyletnie, zwłaszcza uczęszczające do przedszkola musi zacząć dostosowywać się do narzuconych norm społecznych, reguł i zasad. Wtedy właśnie pojawiają się pierwsze, wyraźne próby hamowania emocji i opanowania ich. Dziecko już wie np., że uczucie gniewu nie może być wyrażane zawsze i na każdy sposób (np poprzez tarzanie się po podłodze w sklepie). Nieoceniona w tym czasie jest więź emocjonalna z bliskimi i możliwość wyrażania odczuć na inne, bardziej pożądane sposoby. Wiek przedszkolny to też rówieśnicy, każdy ze swoimi emocjami, które zderzają się ze sobą na sali. Dla dziecka to źródło wielu spontanicznych i naturalnych uczuć. To też okazja do nauki tego, co należy powtarzać, a czego unikać żeby czuć się dobrze w nowym otoczeniu. Choć wiek przedszkolny to czas zabawy większe obowiązki mogą przytłaczać dzieci i budzić u nich nowe, nie zawsze pozytywne emocje. To również czas wyborów pomiędzy zaleceniami rodziców i nauczycielek, a pokusami, czyli pierwsze wybory między dobrem, a złem. 
Przedszkolaki nie zawsze potrafią w pełni opisać swoje emocje, które przeżywają często bardzo głęboko. Potrafią przywołać wspomnienia lub myśleć o przyszłości, co również wzbudza uczucia. Coraz większy rozwój myślenia i emocji powoduje pojawianie się wyrzutów sumienia, z którymi dziecko musi sobie radzić. 

Rodzic w życiu dziecka odgrywa niewątpliwie bardzo ważną rolę, a w rozwoju emocji szczególną. Odpowiednie podejście pozwala dziecku na poznawanie świata i akceptację siebie. Bliski kontakt z maluszkiem, cierpliwość i tłumaczenia pomogą mu przejść spokojnie przez wszystkie zmiany, które będą pojawiały się na jego drodze. 






sobota, 11 lipca 2015

Szkoła rodzenia - tak czy nie i jaka?

O szkole rodzenia myśli każda przyszła Mama. Moje myślenie nie trwało zbyt długo, bo z góry wiedziałam, że chcę uczestniczyć w takim przedsięwzięciu. Znam jednak wiele par oczekujących dziecka, które nie decydują się na taką formę edukacji. 

Pierwsza część: moje refleksje. Dla szukających konkretów - część druga

Co w moim mniemaniu daje szkoła rodzenia? Przede wszystkim podnosi poziom poczucia bezpieczeństwa przed wielką niewiadomą. Jasne jest, że nie mamy pojęcia co nas czeka, nie mamy tak naprawdę obrazu czego się spodziewać dopóki same nie spróbujemy. Możemy oczywiście poszperać w internecie, ale mnóstwo informacji jest ze sobą sprzecznych i nie wszystkie są jasne, co często budzi jeszcze większy mętlik w głowie. W szkole rodzenia ktoś bardzo mądry i doświadczony opowie nam o podstawach: przebiegu porodu, etapach, spodziewanych odczuciach i na co uważać. Druga ważna dla mnie sprawa to partner (nie tak w oczywisty sposób). Udomowiony przeze mnie ma generalnie mało czasu, wcale właściwie i wiem, że sam nie miałby okazji do tego żeby poznać te wszystkie tajniki. Przypuszczam, że w niektórych kwestiach chęci też by mu zabrakło. Szkoła rodzenia to świetny pretekst do a) wygospodarowania konkretnej ilości czasu o konkretnej godzinie, b) "zmuszenie" do wysłuchania istotnych rzeczy c) ktoś niezależny mówi o wszystkim, co czujemy, więc nie jest to uznawane tylko za nasz wymysł i ciążowe biadolenie;). Dzięki zajęciom w SR chcąc nie chcąc mój szanowny małżonek zapoznał się ze wszystkim od realnej strony i to, co również istotne poznał sposoby na pomoc przy porodzie. Idealne są miejsca, gdzie można ponosić brzuch i takie tam, bo może niektórzy panowie bardziej doceniliby codzienny trud przyszłych mam.  

W czasie zajęć odkryłam też inne plusy, a mianowicie inne mamy. W końcu nie byłam sama w swoich odczuciach. Był ktoś, to tak samo lub podobnie się czuł, kto rozumiał, że aktualny upał na zewnątrz wcale nie jest błogim ciepełkiem. To trafiło do mnie w trakcie, miało znaczenie, ale nie było niezbędne. 

Dwie rzeczy (poczucie bezpieczeństwa i wyedukowany partner) z góry przesądzały o moim zapisaniu się do SR. Jeżeli zasięgniemy rad z pewnego źródła, a tatuś jest również głodny wiedzy to SR nie jest tak potrzebna. Stąd pewnie nie każda przyszła mama się na nią decyduje. 

Wybór szkoły rodzenia był prosty. Z góry założyłam, że cudów nie wymyślą, a ważna jest ogólna, pewna wiedza. Znalazłam więc punkt w pobliżu mojego miejsca zamieszkania, który wydawał mi się sensowny nie tylko ze względu na cenę i lokalizację, ale także na ofertę, która dla klientów SR była poszerzona o darmowe zajęcia gimnastyczne dla pań w stanie błogosławionym zarówno na sali jak i na basenie. Dzięki wrodzonemu szczęściu trafiłam na baaaaardzo miłą, a przede wszystkim pomocną położną, którą gnębiłam od czasu do czasu pytaniami (czy taka kupka jest ok?) przez kilka miesięcy od porodu. Co ważne chętnie odpowiadała. Po pierwszych zajęciach okazało się, że przy wyborze położnej prowadzącej jako tej, która się nami oficjalnie zajmuje szkołę refunduje NFZ. Oczywiście skorzystaliśmy, bo i tak nikogo wybranego nie mieliśmy, a koniec końców lepiej trafić nie mogliśmy. Nasze zajęcia były podzielone na 4 spotkania po 2 godziny. Dla nas ok. Poznaliśmy przebieg porodu, różnorakie sposoby łagodzenia bólu, sposoby na wywołanie porodu, otrzymaliśmy wiele wskazówek dotyczących karmienia, laktacji, a także szeroko pojętej pielęgnacji noworodka. Dowiedzieliśmy co jest potrzebne do wyprawki, co jest niezbędne w domu itp Na koniec otrzymaliśmy streszczenie zajęć, przykłady ćwiczeń na czas porodu, listę potrzebnych rzeczy i mnóstwo ciekawych broszurek i gratisów. 


Podsumowując i konkretyzując:

Plusy szkoły rodzenia:

- poszerzenie wiedzy przyszłych rodziców (wzrost poczucia bezpieczeństwa przed porodem)
- zaznajomienie partnera z tematem
- spotkania w gronie innych pań w ciąży
- pewne źródło wiedzy
- sprawdzone wskazówki na różne dolegliwości, na czas porodu
- wsparcie położnej w razie wątpliwości przed i po porodzie

Na co zwrócić uwagę?

- założenia szkoły - czy są nastawione tylko na naturalne rodzenie, czy są też przeznaczone dla par mających w planie cesarskie cięcie itp.
- cena (w moim mieście są zarówno darmowe szkoły jak i takie, których cena sięga 1000 zł)
- opinie - nie każda szkoła posiada, ale warto poszukać, a następnie się na nich oprzeć
- program - warto sprawdzić, czy znajdują się w nim istotne dla nas rzeczy
- osoby prowadzące - czy mają kompetencje i doświadczenie
- czas trwania - oczywiste jest, że w ciągu jednej godziny nie zaspokoimy naszej ciekawości, ale zbyt długo trwające zajęcia mogą nas ograniczać, ważne jest aby na każdy temat poświęcona była odpowiednia ilość czasu. np. 8 godzin(4x2)
- dodatkowa oferta - ćwiczenia, spotkania itp.



wtorek, 7 lipca 2015

Jak dziewczyna - czyli jak? #likeagirl

Już jakiś  czas temu zetknęłam się z filmem opublikowanym przez Always.

Film przedstawia dziewczynki i młode kobiety, których zadaniem jest wykonać różne czynności  "jak dziewczyna". Efekt bardzo mnie zaskoczył  i zmusił  do przemyślenia sprawy. Dziewczynki dawały  z siebie wszystko podczas przedstawiania biegu, czy rzucania piłką, natomiast młode kobiety przedstawiały przykrą parodie tych samych czynności.
Niewątpliwie jest to jeden z problemów którym powinna zajmować się współczesna pedagogika. Jest to zakłamany obraz dziewczyny z ogromnym zaniżeniem wartości.
Zastanawiałam się w jaki sposób ja przedstawiłabym te same zadania i niestety z przykrością muszę stwierdzić, że zdanie "jak dziewczyna" kojarzy mi się  właśnie  z czymś negatywnym.
Z czego to wynika? Z utartych, krzywdzących stereotypów i stwierdzeń. Na pewno każdy  z nas spotkał się choć raz ze słowami: "bijesz się jak dziewczyna", "zachowujesz się jak baba" itp. Sama nie wiem w którym momencie moje spojrzenie się zmieniło, pamiętam jednak, że jeszcze w czasach pierwszych lat podstawówki dawałam  z siebie wszystko chcąc zwyciężyć z kolegami w biegach, wyścigach czy grach. Była to w jakiś sposób podświadoma chęć udowodnienia przede wszystkim sobie, że dziewczyna daje rade tak samo jak chłopak. Kiedy to się zmieniło? Nie wiem. Ale nadal lubie "konkurować"  z mężczyznami udowadniając że płeć nie ma znaczenia np. podczas prac remontowych czy przy wnoszeniu czegoś ciężkiego.
Wracając jednak do tematu. W którymś momencie uciera się, że robienie czegoś "jak dziewczyna" nie oznacza nic pozytywnego. To nie jest tylko problem natury słownej, ale takie stwierdzenia jak widać często nieświadomie wpływają na naszą psychikę. Przed obejrzeniem filmu nie zwracałam na to uwagi. A przecież  to może przeszkadzać nam w życiu na dłuższą metę. W obliczu wyzwania, choć nie zdajemy sobie z tego sprawy, takie podejście może nam przeszkadzać zwłaszcza,  gdy konkurujemy z mężczyznami. Poza tym może to też kreować nasze zachowania. "Fochujesz się jak baba" daje nam przyzywolenie na takie zachowania, pokazuje, że przecież "mam do tego prawo, bo jestem kobietą".
Co możemy zrobić  z takim stanem rzeczy? Jak pomóc małym dziewczynkom żeby  nie traciły  z wiekiem wrodzonej wiary w siebie?
Wszystko leży  w wychowaniu. To my, rodzice, opiekunowie, wychowawcy wpajamy dzieciom zasady i wiedzę, ale także podejście. Powinniśmy zwracać uwagę nie tylko na podejście do dziewczynek ale także do chłopców, tłumaczyć, że dziewczynki to nie są reprezentantki "słabej płci", ale silne i pełne odwagi osoby w niczym nie ustępujące chłopcom.
Jestem ciekawa opinii czytelników. Proszę  o komentarze :)

środa, 1 lipca 2015

Tesstowanie 4

Jak co miesiąc zgłaszam się do testowania produktów Canpol. Wszystkim zainteresowanym przypominam, że można się zarejestrować na Blogosferze.
Zachęcam do udziału.
Przypominam też, że w poprzednich postach można przeczytać moje  recenzje innych produktów firmy Canpol.

Podgrzewacz i butelka Haberman

W tej edycji mam przyjemność testować produkty Canpol: podgrzewacz i butelkę Haberman.

Oczywiście produkty uzyskałam dzięki uprzejmości Canpol, poprzez formularz na Blogosferze (każdy może spróbować). Dostałam przesyłkę, a w niej dwa niezbędne przy dziecku produkty.

Na początku przedstawię podgrzewacz. Zapakowany w standardowe pudełko, na pierwszy rzut oka ładnie się prezentuje. Już na zdjęciu widać ciekawy, nowoczesny wygląd.






Po rozpakowaniu wygląda również bardzo fajnie. Zestaw składa się z: podgrzewacza, wkładu na butelki, słoiczki oraz wkładu z pokrywką - do bezpośredniego podgrzewania pokarmu. Dla mnie to bardzo przydatna funkcja, gdyż jest to szybki sposób na przygotowanie posiłku dla niecierpliwego dziecka, bez konieczności przekładania go do innych pojemników. 



Podczas podgrzewania pokarmu w słoiku lub w butelce musimy zastosować plastikowy wkład. Dzięki niemu pojemnik z jedzeniem nie styka się bezpośrednio z grzałką, a wyciągnięcie przygotowanego jedzenia nie grozi poparzeniem. Wystarczy wyciągnąć cały plastikowy element i gotowe. 




Do podgrzewania samego pokarmu jest kolejny wkład, który tak jak słoik, czy butelkę umieszczamy w pierwszym plastikowym elemencie. Ten pojemnik posiada przykrycie, które pasuje do obu wkładów. Dla mnie jest to plus, bo czasami jedzenie przygotowuje wcześniej w podgrzewaczu. Dzięki pokrywce nie ma obaw, że w jakiś sposób  jedzenie się zanieczyści. 




Użycie podgrzewacza jest bardzo proste. Nalewamy wodę i przekręcamy pokrętło. W tym momencie pojawia się pomarańczowe światełko, które świadczy o tym, że urządzenie się nagrzewa. Trwa to bardzo krótko. Jeżeli podgrzewamy pokarm pokrętło ustawiamy na maksymalną temperaturę, w momencie, gdy chcemy utrzymać jedzenie w stałej temperaturze ustawiamy pokrętło na początku skali - w oznaczonym ciemnym kolorem punkcie. 


I plus z przymrużeniem oka ;) pasuje mi do wystroju wnętrza ;) 





Podsumowując: podgrzewacz wygląda bardzo dobrze, szybko się nagrzewa, jest łatwy w użyciu i posiada praktyczne rozwiązania w postaci plastikowych wkładów. Polecam. 

Teraz czas na mojego faworyta wśród butelek. Opatentowana nowość w firmie Canpol, antykolkowa butelka Haberman. 




U mojego dziecka nie spotykałam się z typowymi objawami kolki, typu dwugodzinny płacz, ale mimo wszystko zawsze gdzieś był problem z powietrzem połykanym przy jedzeniu z butelki. Ta butelka wychodzi na przeciw wszystkim zatroskanym rodzicom. Moje dziecko od początku było bardzo wybredne jeśli chodzi o wybór butelek, dlatego też zwracam uwagę na szczegóły. 

Butelka prezentuje się ciekawie, na pewno oryginalnie. Opakowanie ma tekturowe. Po wyjęciu z pudełka jest wstępnie złożona. Posiada instrukcje obsługi i uwaga(!) pierwszy raz przy butelce musiałam jej użyć. Nie dlatego, że obsługa jest skomplikowana, ale dlatego że ma wiele nowości w zastosowaniu. 

Nowością jest smoczek i zielony krążek, który umieszcza się w zakrętce. Zielony krążek to filtr który odseparowuje powietrze. Umieszcza się go poprzez nałożenie od góry smoczka i zakrętki. 






Cała butelka to dla mnie rewelacyjny wynalazek. Po pierwsze: smoczek posiada przycisk dzięki któremu go napełniamy. Gdy raz wciśniemy przycisk smoczek jest cały czas napełniony, a nowo wpływający pokarm jest odpowietrzany. Dzięki temu mleko nie rozlewa się przy przykładaniu go do buzi. Przy poruszaniu butelką, bez naciśnięcia przycisku pokarm nie powróci do butelki. Poza tym butelka może być stosowana od urodzenia do 6 miesiąca bez konieczności zmiany smoczka. Jak to możliwe? Poprzez obrót butelką wokół własnej osi zmieniamy przepływ płynu. Jeżeli widzimy, że dziecko je zbyt szybko i nie radzi sobie z połykaną ilością pokarmu obracamy i koniec problemu. Dobre dla każdego dziecka, bo wiek jest różny i różne potrzeby. Jest to też plus dla mam karmiących piersią, dzięki temu dziecko nie odzwyczaja się od silnego ssania. Kolejny plus to smoczek umieszczony nie pośrodku, ale z boku. W przypadku mojego wymagającego dziecka tylko taki się sprawdzał, bo przypominał jej pierś. Butelka ma dużą pojemność (260ml) przez co może służyć dłużej. przy większej ilości zjadanego pokarmu. Całość można bardzo szybko umyć i wyczyścić. Składanie i rozkładanie elementów jest banalnie proste, ale tak jak pisałam przed pierwszym użyciem trzeba się zapoznać z instrukcją żeby nie popełnić błędu. 



Na koniec żeby zobrazować działanie nagrałam filmik. Mam nadzieję, że czytelny :) 




Cóż mogę powiedzieć? Butelka moim zdaniem to naprawdę bardzo dobry produkt, pełen innowacji i ułatwiających karmienie pomysłów. Dobry dla dziecka i dla mamy. Polecam. 




poniedziałek, 29 czerwca 2015

Testowanie Canpol 3

Tradycją powoli staje się mój udział w Blogosferze Canpol. Z miesiąca na miesiąc przekonuję się, że to jest po prostu świetne. Ja, jako mama i pedagog jestem zainteresowana wszelkimi przedmiotami dotyczącymi dzieci. Wiadomo, sama nie jestem w stanie kupić wszystkich produktów, więc pomysł z testowaniem jest rewelacyjny.

W tym miesiącu do testowania, ale również do otrzymania jako nagroda do konkursu jest mata edukacyjna. Nie ukrywam, ucieszyłaby mnie bardzo możliwość jej testowania.

Każdy może spróbować swoich sił. Wystarczy zarejestrować się na Blogosferze i wypełnić formularz. W sytuacji, gdy zostaniemy wytypowani do naszego domu przybędzie produkt do testowania, który musimy sprawdzić i rzetelnie opisać. Fajnie? Bardzo fajnie! Trzymajcie kciuki za mnie w tej edycji :)

Jak wychowywać?

Dziś wpis trochę filozoficzny.

Dziecko idąc do przedszkola/szkoły przekracza próg miejsca pełnego nowych wyzwań. Jest to granica, za którą testowane jest tak naprawdę wychowanie wyniesione z domu. W tym momencie dzieci wykazują się swoim własnym podejściem i zdaniem.

Dziecko przebywa w przedszkolu/szkole kilka godzin dziennie. Ale przecież nie jest tam samo. Są z nim nauczyciele, rówieśnicy, ich rodzice i inni pracownicy placówki. Poza lekcjami są przerwy, wycieczki. Dziecko uczy się rzeczy celowo przekazywanych przez nauczyciela, a między przysłowiowymi wersami wyłapuje inne wiadomości. I tak np. rzeczy dobre w oczach jednego rodzica są niewłaściwe w oczach drugiego. A wiadomo, to co wpaja dziecku rodzic jest przez nie powielane.

W placówce oświatowej zderzają  się wszystkie style wychowania, ale niestety widoczny jest u niektórych  dzieci brak wzorców.

Tym wstępem  chciałabym przejść do dwóch  rzeczy: jak wychować dziecko skutecznie i co pomimo naszego wychowania może się przedrzeć do zachowań naszych dzieci.

Po pierwsze. Bazując na własnym doświadczeniu, również jako uczeń wiem, że sposób w jaki rodzice przekazują wartości jest niezmiernie ważny. Każdy rodzic ma swoje priorytety. Jeden chce, aby dziecko było waleczne, potrafiło  upomnieć się o swoje, a drugi uważa, że trzeba iść swoją drogą i cieszyć się tym co niesie los. Jednak jestem pewna każdy rodzic chce uchronić potomka przed niebezpieczeństwami takimi jak: używki, niewłaściwe relacje itp. Wychodząc  z domu, pociecha ma ze sobą  bagaż naszych rad, zakazów i nakazów. Pytanie tylko, czy z nich skorzysta? Zauważyłam  jedną rzecz: jeżeli dziecko wykonuje nasze polecenia, bo my tak chcemy, grozimy konsekwencjami, wymyślamy kary to po wyjściu  z domu moc naszych słów  spada do minimum. Bo przecież  skoro rodzice nie widzą  to kary nie będzie, a im więcej udanych prób tym większa śmiałość przy kolejnych. Natomiast, gdy dziecku tłumaczymy, że pewne rzeczy są po prostu szkodliwe, mogą  uzależnić i nieść ze sobą  przykre konsekwencje dziecko samo ma szanse podjąć właściwą decyzje. Jeżeli  do tego dodamy jeszcze mądrą swobodę, pozwolimy dziecku doświadczać i eksperymentować  pod naszym okiem, nie będzie ono tak chętne do ryzykowania na własną rękę. Trzeba też  pamiętać, że  zbyt intensywne trzymanie "pod kloszem" skutkuje często szybką  i intensywną  ucieczką  w świat  rówieśników, nie zawsze odpowiednich.
Patrząc na swoje doświadczenia szkolne, najczęściej w tzw. "złe" towarzystwo popadały osoby najbardziej pilnowane i  kontrolowane, bądź takie, których rodzice byli "młodzieżowi" i pozwalali na zbyt wiele. Wniosek? Najlepiej znaleźć złoty środek. Moim zdaniem znajduje się on w mądrym przekazywaniu wiadomości. Dzieckiem powinno kierować się w taki sposób, aby samo wiedziało, co jest dobre, a co złe i aby w odpowiednim momencie samo dobrze wybierało.
Prosty przykład: jeżeli dziecko boi się rodziców, wie, że za różne przewinienia czeka je kara, krzyk i awantura to owszem, nie skorzysta z propozycji zapalenia papierosa, ale tylko wtedy, gdy wie, że może zostać na tym przyłapane. Jeżeli dziecko od początku uczone jest, że palenie zwyczajnie szkodzi, że prowadzi do nieprzyjemnego nałogu i konsekwencji to jest szansa, że odmówi z własnej potrzeby.

Oczywiście jest to tylko, jeden i niewielki element wychowania, ale myśl ta idzie za mną od kilkunastu lat i wnioski wysnułam już stojąc przed pytaniem: "chcesz papierosa?". Ja nie chciałam, ale wiele osób się skusiło. Czemu nie chciałam? Bo rodzice pokazali mi czym to grozi, a sami z trudem rzucili palenie. Poza tym zawsze mogłam do nich pójść (choć tego nie zrobiłam) i powiedzieć, mamo, tato, chciałabym spróbować zapalić, bo jestem ciekawa jak to jest. Nie wiem co by powiedzieli rodzice, ale na pewno zaspokoiliby moją ciekawość w odpowiedni dla wieku sposób.

Dobre wychowanie to mądre wychowanie, niezbyt łagodne i niezbyt rygorystyczne. Dobre wychowanie to znalezienie złotego środka. To bycie przyjacielem bez zacierania granic rodzic - dziecko.

Jestem ciekawa jak Wy, drogie Mamy wspominacie wychowanie Waszych rodziców i czy było one według Was skuteczne?

piątek, 22 maja 2015

Testowanie Canpol Babies - szczotka, grzebień,

Dzięki uprzejmości Canpol Babies - Blogosfera miałam okazję testować produkty wspomnianej firmy: 

- szczotkę i grzebyk
- okrycie kąpielowe
- aspirator do noska



Zacznę od przyborów do włosków. Moja siedmiomiesięczna córka ma ich niedużo, ale na tyle, aby szczotka była przydatna. 

Jak informuje producent  szczotka "Newborn baby" wykonana jest z naturalnego włosia, co zapobiega elektryzowaniu się włosków. Ponadto włosie jest delikatne, ale wystarczająco twarde, aby prawidłowo pielęgnować główkę dziecka. 

Zdecydowanie, opis producenta w pełni pokrywa się z prawdą. Szczotka rzeczywiście ma włosie odpowiednie do delikatnej skóry niemowlaka. Jest nie tylko przyjemne w dotyku, ale także jest bardzo gęste przez co dokładniejsze w czesaniu. Wyraźnie widać, że pielęgnacja tą szczotką to dla dziecka przyjemność. Kształt samego produktu jest bezpieczny, zaokrąglony, dzięki czemu podczas wycierania po kąpieli można śmiało dać ją dziecku do rączek bez obaw o urazy. Muszę dodać, że włosie bardzo dobrze trzyma się w nasadzie i nie wypada, jak ma to miejsce w odpowiednikach innych firm, które posiadam. Szczotka jest dość sporych rozmiarów, więc czesze na raz dużą część główki - to dobra opcja dla niecierpliwych dzieci. Produkt dostępny jest w trzech przyjemnych kolorach z trzema różnymi ozdobnymi aplikacjami. 

Grzebień ma gęste ząbki przez co z pewnością świetnie sprawdzi się przy dłuższych, plączących się włoskach. Ma kształt odpowiedni do ręki dorosłej osoby, ale tak jak szczotka jest on bezpieczny dla dziecka. Aplikacje są takie same jak na szczotce.






Kolejną rzeczą, którą testowałyśmy był aspirator do noska. Cóż, tutaj również się nie rozczarowałam. Po pierwsze to, co widzimy na początku to estetyczne, funkcjonalne opakowanie. Zestaw zawiera aspirator z możliwością kontroli siły ssania oraz dwie wymienne końcówki. Muszę przyznać, że ten produkt był najbardziej "na czasie" jeśli chodzi o naszą domową sytuacje. W momencie, kiedy go otrzymałam moja Córa miała katar, więc mieliśmy sposobność go przetestować w trudnych warunkach porównując go przy okazji z innymi, które już posiadaliśmy.




Przede wszystkim aspirator cały wykonany jest z miękkich elementów. Końcówki jak już wspomniałam są wymienne i bardzo łatwo się je czyści. Pokrywka końcówki pozwala na dozowanie siły ssania, dzięki czemu nie uszkodzimy maluszkowi śluzówki, ani też nie narazimy go na stres, a odciągnięta wydzielina nie przedostanie się do naszych ust. Miłym zaskoczeniem jest zabezpieczenie od strony ustnika, które zapobiega wciągnięciu do buzi części aspiratora. Dzięki niemu nie musimy trzymać rurki i mamy wolne obie ręce. Sam ustnik również ma odpowiedni kształt gdyż nie musimy robić rurki z ust przez co odciąganie jest łatwiejsze i bardziej skuteczne. Gdy użyłam aspiratora za pierwszym razem sądziłam, że nie poradzi on sobie z katarem, ale pomyliłam się i bardzo szybko, jednym pociągnięciem opróżniłam córce nos. Co ciekawe przy innych odciągaczach bardzo się denerwowała, a przy tym spokojnie dała sobie wyczyścić nosek. Kształt końcówki do nosa jest dostosowany do malutkich dzieci i uniemożliwia zbyt głębokie wsunięcie. Ponieważ rozszerza  się stopniowo jest dobry dla każdego noska, a przy odpowiednim używaniu zatyka dziurkę sprawiając, że nie odsysamy niepotrzebnie powietrza z zewnątrz, Piszę o tym ponieważ ten problem mam w innym aspiratorze, w którym końcówka jest wąziutka i zamiast odsysać wydzielinę odsysam powietrze.  






Trzecią rzeczą było okrycie kąpielowe z myjką do ciała. 


Piękny wzór, miękki i dobrze osuszający, naprawdę godne polecenia okrycie. Duży kapturek to ogromna zaleta tego produktu, po kąpieli sprawdza się świetnie i nie pozwala na zawianie główki. Ponadto jest bardzo miłe w dotyku i przyjemnie otula dziecko szybko chroniąc przed zmarznięciem. W przeciwieństwie do zwykłego ręcznika ogrzewa jak kocyk. Jest wystarczająco duże i naprawdę praktyczne. Do tego dołączona jest dwustronna myjka, delikatna, ale skuteczna. Kupowałam wiele produktów tego typu i niejeden raz spotkałam się z chemicznym zapachem zaraz po otwarciu, tu tego nie było i to też jest duży plus.




Podsumowując, wszystkie testowane przeze mnie produkty są godne polecenia. Przyjrzałam się im obiektywnie i nie widzę nic, co przemawiałoby na ich niekorzyść. 

Przypomina, że każda blogująca Mama również ma szanse testować produkty Canpol. Wystarczy zalogować się na stronie Canpol - blogosfera i wypełnić odpowiedni formularz. Powodzenia! 

Jestem ciekawa, czy któraś z Mam miała już do czynienia z tymi produktami lub innymi firmy Canpol? Jakie są Wasze wrażenia? 


środa, 20 maja 2015

Zakażenie układu moczowego

Jako niania i jako mama spotkałam się z zakażeniem układu moczowego. Jest to dość podstępna infekcja, gdyż u malutkich dzieci nie daje praktycznie żadnych objawów, a nieleczona w rzadkich przypadkach może prowadzić do zakażenia całego organizmu, czyli do urynosepsy. 

Zakażenie wywołują bakterie, które mogą dostać się do cewki z zewnątrz, np. z kupki dziecka. Dlatego też częściej na ZUM zapadają dziewczynki, gdyż ich cewka jest bardziej narażona na dostanie się bakterii z odbytu.



Objawy

U niemowlaków objawy występują rzadko i są one niejednoznaczne. Mogą to być: gorączka, brak apetytu, wymioty, rozdrażnienie, zaczerwienienie okolic cewki, a w dłuższej obserwacji mały przyrost wagi. Dlatego też jeżeli u dziecka wystąpi wysoka temperatura, bez innych  objawów warto zrobić badanie moczu. 
Starsze dzieci odczuwają i sygnalizują ból pęcherza, cewki - dotykają się w bolących miejscach, płaczą przy oddawaniu moczu lub przy pielęgnacji miejsc intymnych. 
Jeżeli podejrzewamy ZUM warto od razu wykonać posiew moczu wraz z antybiogramem, aby w razie potrzeby dostosować odpowiednie leczenie. 

Diagnostyka

Podstawą do wykrycia ZUM jest badanie ogólne moczu. Na wyniku podane są szczegółowe parametry jak również osad moczu, który określa jego zawartość. 

Pobieranie moczu

Jest to bardzo ważny moment, gdyż od poprawności wykonania zależy wynik. U niemowląt mocz pobiera się do specjalnego woreczka, u starszych dzieci do jałowego pojemnika. Po dokładnym umyciu okolic cewki dziecka należy pobrać środkowy strumień moczu. O ile w przypadku pojemniczka jest to stosunkowo łatwe, o tyle z woreczkiem problem jest większy. Niemowlęta nie komunikują chęci siusiania, więc trzeba trafić z podklejeniem w odpowiednim czasie. Najlepiej jest pobierać mocz rano po przebudzeniu lub po jedzeniu. Opis stosowania woreczka wypróbowany przeze mnie kilkadziesiąt razy przedstawiam poniżej:

1. Po umyciu dziecko należy ułożyć na pleckach, najlepiej na przewijaku żeby nie uciekało. Przed zastosowaniem woreczka warto zastosować np. Octenisept. Wystarczy spryskać cewkę i przetrzeć najlepiej jałowym gazikiem. Należy pamiętać też o okolicach, gdzie będzie przyklejony woreczek. Skóra musi być dobrze osuszona, bo inaczej woreczek się nie przyklei.

2. W jak najkrótszym czasie, czystymi rękami otwieramy woreczek i naklejamy go od góry tak, aby każdy element dobrze przylegał do skóry. U dziewczynek naklejka ma małą wypustkę, którą naklejamy na dole, najlepiej wkleić ją pomiędzy wargi sromowe, aby mocz nie wypływał dołem. 

3. Po dokładnym naklejeniu pilnujemy żeby dziecko nóżkami nie zerwało woreczka. Najlepiej jest jeśli maluch pozostanie w pozycji leżącej. Im szybciej pobierzemy mocz tym lepiej, po pół godziny bez rezultatu woreczek najlepiej jest zmienić. 

4. Gdy dziecko nasiusia delikatnie odklejamy woreczek, zginamy w pół i zaklejamy. Następnie woreczek wkładamy do pojemnika na mocz.

Próbka powinna być jak najszybciej zawieziona do laboratorium, ponieważ z czasem mogą rozwinąć się  w niej bakterie, które zafałszują wynik. Jeżeli jest to niemożliwe preparat trzeba przechowywać w lodówce, ale też nie za długo. 

Wyniki

Zbyt wysoki poziom leukocytów świadczy o infekcji. Niepokojące są również liczne bakterie w moczu, azotyny, białko. One świadczą o ZUM, ale mocz ma jeszcze inne parametry dlatego każdy wynik powinien być skonsultowany z lekarzem.  

Leczenie

Leczenie ZUM u dzieci do około 3 miesiąca najczęściej przebiega w szpitalu. U starszych dzieci, za zgodą lekarza można się leczyć w domu. Zawsze podawane są antybiotyki, które stosuje się określoną ilość dni. Chociaż wyniki mogą być prawidłowe po pierwszych dawkach leku nigdy nie należy przerywać terapii przed określonym przez lekarza czasem. Podczas powrotu do zdrowia dziecko powinno dużo pić, aby wypłukiwać bakterie. 

Zapobieganie

Najważniejsza jest prawidłowa higiena. Po kupce dobrze jest dziecko umyć, bo chusteczki nie są w stanie wyeliminować wszystkich bakterii. Podczas wycierania pupy chusteczki kierujemy w dół, nigdy w stronę cewki. Po korzystaniu z toalety pamiętamy o myciu rąk, jak również przed jedzeniem.


Czy Wasze dzieci miały kiedyś ZUM? Czy pojawiły się objawy?  

środa, 6 maja 2015

Testujemy? Testujemy!!!

Bardzo się dzisiaj ucieszyłam, gdy dostałam wiadomość o nadaniu przesyłki przez Canpol! :) To oznacza, że już niebawem będę testować okrycie kąpielowe, szczotkę do włosów i aspirator właśnie tej firmy. Wszystkie bardzo na czasie, bo z aspiratorami mamy teraz dużo wspólnego, a i na głowie nareszcie jest co uczesać :)

Zachęcona sukcesem postanowiłam wziąć udział w kolejnej edycji. Tym razem do testowania będzie podgrzewacz i butelka. Haberman.  Zgłoszenia można składać tutaj: Canpol:blogosfera. Produkty te można otrzymać do testowania bądź jako wygraną do blogowego konkursu. Tak wiele za tak niewiele, można by rzec :)

Przypominam, że na stronie Canpolu można również zdobywać punkty za aktywność oraz poczytać wiele cennych porad, chyba z każdej dziedziny dotyczącej dziecka.

czwartek, 9 kwietnia 2015

Jak wybierać przedszkole?

W tym roku rekrutacja do przedszkoli już się zakończyła. Z pewnością nie wszystkie dzieci dostały się do placówek państwowych. Rodzice mają więc wybór: posłać dziecko do przedszkola prywatnego/niepublicznego lub też zatrudnić nianię. Niektórzy zapewne wybiorą również pozostanie w domu z dzieckiem. 
Dla tych, którzy zdecydują się na posłanie dziecka do placówki niepublicznej/prywatnej postaram się przedstawić sprawy na które warto zwrócić uwagę. Wskazówki będę opierać na doświadczeniach z praktyk, których odbywałam bardzo dużo w różnorakich placówkach. 
Na początku rozróżnię placówkę prywatną od niepublicznej. Teoretycznie niczym się one od siebie nie różnią. Obie prowadzą prywatne osoby, nie koniecznie mające wykształcenie pedagogiczne. Różnice pojawiają się podczas zagłębiania w przepisy dotyczące tych placówek. 
Placówka prywatna w żaden sposób nie jest zobligowana do prowadzenia zajęć zgodnie z wytycznymi MEN czyli z podstawą programową. Oznacza to, iż dzieci mogą mieć przedstawiany materiał dydaktyczny nie dostosowany do wieku (pomniejszony lub poszerzony). To, czy taka placówka posiada zgodę sanepidu i spełnia warunku przeciwpożarowe jest jej własnym wyborem. Zazwyczaj jednak osoby zakładające prywatne placówki dla własnego spokoju starają się spełniać wszystkie wymogi. W tej grupie placówek znajdują się również wszelkie Kluby Malucha, punkty przedszkolaka, klubiki dziecięce. Z informacji które posiadam placówki prywatne nie będące pod nadzorem Kuratorium nie powinny używać nazwy "przedszkole", więc właściwie przedszkola prywatne nie istnieją. Dodatkowo są one zazwyczaj droższe, ponieważ Urzędy Miasta nie udzielają dotacji na prowadzenie takiej działalności. 

Placówki niepubliczne muszą spełniać wszystkie wytyczne ustalone przez Kuratorium, MEN, sanepid, straż pożarną. Dodatkowo są one rozliczane z zajęć, kontrolowane. Sprawdzana jest dokumentacja, jak również zgodność zajęć z podstawą programową. Przedszkola te otrzymują również dotację na każde dziecko. Łączy się to przede wszystkim z tym, że rodzic płaci mniejszą kwotę za miesięczny pobyt dziecka w przedszkolu. Ważne jest również to, że dyrektor placówki powinien być wykształcony w kierunku pedagogicznym i posiadać uprawnienia do prowadzenia przedszkola.  

Przy wyborze przedszkola ważne jest wszystko. Dla rodzica ważne jest zarówno bezpieczeństwo dziecka, jak również kwota, którą zapłaci za jego pobyt w przedszkolu. Na co więc zwrócić uwagę?

1. Cena, lokalizacja, dojazd - to są kwestie indywidualne każdego rodzica. 

2. Ogólne wrażenie - pomieszczenia. Warto zwrócić uwagę na wielkość, jasność, wystrój, czystość pomieszczeń. Według przepisów na jedno dziecko przypada 2 - 2,5 m2 (w zależności od czasu przebywania w przedszkolu). Sale powinny być więc przestronne. Zapewnia to dzieciom komfort podczas zabawy jak i bezpieczeństwo. To będzie rzutować również na tak prostą rzecz jak upalne dni, kiedy na małej powierzchni po prostu szybciej robi się duszno i gorąco. 

3. Kolorystyka, wystrój -  powinny być przyjazne dla oczu dziecka jednak niezbyt pstrokate żeby nie męczyć wzroku przez parę godzin dziennie. To samo tyczy się dekoracji, które powinny być schludne i estetyczne, bo przecież w tym wieku dziecko kształtuje swoją estetykę. Ważne jest również to, czy w pomieszczeniu nie będzie dużo ozdób - typu wiszące materiały, dywany, które zbierają kurz i są zbiorowiskiem alergenów. 

4. Umeblowanie - zwróćmy uwagę na to, czy meble są dostosowane do dzieci. W placówkach niepublicznych i publicznych problemem tym zajmuje się sanepid i dba on o bezpieczeństwo dzieci. Największą uwagę należy zwrócić na to podczas zapoznawania się z placówką prywatną. 

5. Personel - nauczycielki są wzorem dla dziecka. Powinny być zadbane, schludnie ubrane i uczesane. Choć każdy jest tylko człowiekiem to mimo wszystko powinny one być również uśmiechnięte i przyjaźnie nastawione do dziecka i rodzica. Dziecko spędza z nauczycielką wiele godzin, przejmuje jej zachowania i naśladuje ją. Oczywiste jest to, że nauczycielka jak każda inna osoba ma swoje gorsze dni, nie z każdym rodzicem jest w stanie się porozumieć ważne jest jednak, aby umiała nad sobą zapanować, bo przecież cierpliwość jest nieodzownym elementem w pracy z dziećmi. Równie ważne jest wykształcenie nauczycielki. Nie każda osoba pracująca w przedszkolu jest po studiach ściśle związanych z wychowaniem dzieci.  Często są to tylko studia podyplomowe. Oczywiście nie tylko wykształcenie decyduje o wiedzy i podejściu do dziecka. Warto jednak zwrócić na to szczególną uwagę gdyż spotykałam się z nauczycielkami z kilkuletnim stażem, które w moim odczuciu posiadły bardzo małą wiedzę z zakresu pedagogiki. Odbijało się to na wiadomościach, które posiadały dzieci jak również na ich wychowaniu. Dlatego też warto sprawdzać wiedzę swojego dziecka. Np. jeżeli wiemy, iż w przedszkolu były zajęcia o kwiatach wiosennych spytajmy dziecko, czy wie jak się nazywają, jak wyglądają, jakie mają kolory. Po kilkunastu takich rozmowach będziemy posiadać obraz tego, co dziecko wynosi z przedszkola. 

6. Otoczenie - przedszkole, w którym dziecko będzie spędzać wiele godzin musi być bezpieczne. Otoczenie przedszkola również. Najlepiej jest, gdy teren wokół budynku jest ogrodzony. Nie zawsze jest to jednak możliwe. Wtedy warto zwrócić uwagę na to, czy wyjście jest bezpośrednio na ulicę,  a jeśli tak to      w jakim stopniu jest ona ruchliwa. 

7. Posiłki - przedszkola niepubliczne i prywatne najczęściej korzystają z usług cateringu. Warto więc zwrócić uwagę na to jak często podawane są posiłki i w jakich ilościach. Czy dobór składników posiłków jest dostosowany do potrzeb dziecka. 

8. Wyposażenie przedszkola - ta kwestia jest dość trudna do sprawdzenia, ale nie niemożliwa. Od tego jakie wyposażenie posiada przedszkole zależą doświadczenia dziecka zdobywane poprzez zabawę, czy zajęcia. W tej kwestii niewątpliwie lepiej wypadają placówki prywatne/niepubliczne. W nich raczej nie brakuje materiałów do zajęć plastycznych takich jak: farby, plastelina, ciastolina, różnego rodzaju kredki, kolorowe papiery itd. To samo tyczy się zabawek, które w placówkach prywatnych są lepszej jakości         i częściej są to zabawki rozwojowe. Z placówkami publicznymi bywa różnie. W zależności od przedszkola jest inny zasób materiałów. Są przedszkola wyposażone dobrze - choć i w nich oszczędza się na farbach, plastelinie, a o ciastolinie raczej można zapomnieć. Są i takie przedszkola w których są tylko kredki              i nożyczki, a inne materiały są dostępne okazjonalnie. Nie muszę chyba zaznaczać, że wpływa to na rozwój dziecka. Oczywiście często nauczycielki same przynoszą materiały lub też tworzą gotowe pomoce w domu, aby dzieci przez niski budżet przedszkola nic nie traciły. 

9. Zajęcia dodatkowe - w każdym przedszkolu odbywają się zajęcia dodatkowe. Najczęściej są to: języki obce, tańce, gimnastyka, rytmika, basen, szachy, sztuki walki. Dziecko nie musi uczęszczać na wszystkie      z nich. Należy jednak zainteresować się tym, kto te zajęcia prowadzi. Czy osoby te posiadają kwalifikacje. Ważna jest również częstotliwość zajęć i to, czy nie są one w zastępstwie za zajęcia dydaktyczne. 

10. Bezpieczeństwo - choć ostatnie to najważniejsze. Teoretycznie powinno być to sprawdzone przez służby do tego stworzone. Jednak warto samemu ocenić poziom bezpieczeństwa. W tym wypadku należy zwrócić uwagę na to, czy sale są przestronne, czy na sali nie ma zbyt dużo mebli, przedmiotów, które mogą być zagrożeniem podczas zabawy, czy sala jest w pełni widoczna dla nauczyciela (są sale przedzielone np. na pół przez co nauczyciel nie ma możliwości obserwacji wszystkich dzieci). 

Wymienione przeze mnie wskazówki są tylko ogólnym opisem. Z pewnością każdy rodzic wchodzący do placówki sam zauważy niepokojące go rzeczy. W takiej sytuacji zawsze należy pytać, aby rozwiać swoje wątpliwości. Z moje doświadczenia wynika, że przedszkola są bardzo różne i prezentują różne poziomy. Często też to, co z pozoru wydaje się być czymś wspaniałym nie zawsze wygląda tak w praktyce. Pamiętajmy, że piękny wystrój sali nie zawsze będzie świadczyć o wysokich kompetencjach nauczyciela i na odwrót.