poniedziałek, 2 lipca 2012

Zajęta mama - radosne dziecko?

W dzisiejszym poście chciałabym zwrócić uwagę na rzecz wydawałoby się oczywistą. Zauważam jednak, że wielu rodziców całkowicie ją pomija. Jest to włączanie dziecka do swoich zajęć.
Dostrzegam, że rodzice coraz częściej traktują dziecko jako małą istotkę do ubrania, uczesania i umycia, która ma iść do dobrej szkoły i znaleźć wspaniały zawód. Widzę to po rodzicach przedszkolaków, ale też wśród znajomych i w rodzinie. Oczywiście nie wszyscy tak robią, ale mam wrażenie, że takich osób jest coraz więcej. Dziecko bardziej jest chowane niż wychowywane, zabawiane na różne sposoby byle tylko nie przeszkadzało.
Ale do rzeczy. Z góry zaznaczam, że zdaję sobie sprawę z wielu obowiązków i z tego, że nie każda mama(lub tata) ma na wszystko czas. Chciałabym jednak przedstawić jak w ciekawy sposób można zająć dziecko własnymi obowiązkami dostarczając mu tym samym wiele radości i doświadczeń. Jednym może wydać się to oczywiste dla innych będzie to odkrycie.
Dzieci uwielbiają wszelkie zabawy przy użyciu codziennych artykułów. Oczywiście nie należy pozwalać bawić się jedzeniem dla samej zabawy, warto jednak włączyć dziecko do pomagania. Np. podczas robienia ciasta możemy dziecku dać potrzebne składniki do dużego naczynia tak, aby było to dla niego wygodne, bezpieczne i aby zminimalizować bałagan. W zależności od wieku dziecka może to być gotowe ciasto, które uformuje, bądź składniki, które równolegle z mamą wymiesza. Wiele atrakcji da dziecku oprawa zajęcia taka jak ubranie fartuszka, przygotowanie potrzebnych przedmiotów itp. Dziecko w ten sposób zdobędzie nowe doświadczenia: zapozna się z właściwościami różnych artykułów, poćwiczy swoje ruchy (rozwój manualny), rozwinie kreatywność (podczas tworzenia kształtów). Stworzone ciasto można następnie upiec lub ugotować (np. ciasto na pierogi), a to z pewnością da dziecku wiele satysfakcji i pokaże, że włożona praca daje efekty.
Podobnie może być podczas sprzątania. Dziecko może otrzymać małą szmatkę i choćby symbolicznie sprzątać razem z mamą. Oczywiście nie chodzi tu o wyzysk małego dziecka, ale o dostarczenie możliwości spędzania czasu z rodzicem. Podczas takiej zabawy należy rozmawiać z dzieckiem, opowiadać o wykonywanych czynnościach i tłumaczyć ich sens. Dla dziecka jest to okazja do rozwoju mowy (poznaje nowe słowa). Można wpleść w to różne zabawy jak np. orientacyjno - przestrzenne. Mówiąc dziecku znajdź w pokoju przedmiot żółty lub długi i chudy. Starszym dzieciom można wprowadzać w ten sposób rozróżnianie stron lewa - prawa. Podczas takiej zabawy można również rozwijać zdolności matematyczne - poprzez tzw. klasyfikowanie rzeczy. Możemy dać dziecku koszyczki i różne przedmioty, które da się podzielić według kategorii np. ze względu na kolory. Jeden podział należy zastosować u dzieci 3,4 letnich. 5, 6 latki mogą już dzielić przedmioty z uwzględnieniem dwóch kategorii np. koloru i kształtu (czerwone jabłka będą w koszyku czerwonym, a czerwone gruszki w zielonym itd.).
Są to przykłady zabaw zastosowane tylko przy dwóch czynnościach. Ale okazji do rozwoju dziecka jest wiele każdego dnia i nie spowalnia to znacząco naszego działania. Na pewno wpłynie to znacznie lepiej na dziecko niż posadzenie go przed bajką dla własnego spokoju.
Jeżeli macie jakieś pomysły na zabawy lub pytania jak urozmaicić różne czynności piszcie :):):)

3 komentarze:

  1. Doskonale wiem o czym piszesz. Dziecko też w ten sposób uczy się samodzielności i tego, że obiad nie robi się sam, oraz pokazujemy bąblowi, że jest częścią całości, a nie przeszkadzajką.
    Mój mąż z moim małym bratem "bawili" się śrubokrętami. Mąż skręcał meble, brat specjalne metalowe zabawki. Miał swój mały śrubokręcik i był w niebo wzięty. Ja dla odmiany robiłam z nim zakładkę do książki i pudełko na kredki. A jak gotuję u mamy, to młody zawsze kula pulpety ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję podejścia Tobie i Mężowi ;)zabawy ze śrubokrętem - świetne! zwłaszcza dla chłopca, który dzięki temu czuje się jak dorosły mężczyzna :) :) niestety wiele osób w pośpiechu zapomina o tym, a to naprawdę czas spędzony bardzo pożytecznie :) życzę jak najwięcej okazji do wspólnych zabaw :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie tak widzę wychowywanie swojej córeczki. Kiedyś uczestniczenie dzieci w codziennych czynnościach było na porządku dziennym, obecnie wychodzący z domu rodzinnego młody człowiek niewiele wie o życiu i wtedy dopiero metodą prób i błędów zaczyna się go uczyć. Myśląc, o ile uboższe w doświadczenia jest już nasze pokolenie i o ile będzie kolejne, jeśli sobie tego błędu nie uświadomimy, musimy pamiętać że przekazana mądrość pokoleniowa oszczędzić może dzieciakom wielu błędów już wcześniej przez innych popełnionych.
    Zapraszam: http://bylojuzwszystko-zawszebedziewiecej.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szukaj na tym blogu