Jedną z rzeczy o której pomyślałam planując wyprawkę był monitor oddechu. Dużo słyszałam o bezdechach u dzieci i o przerywanym śnie młodych mam. Dla własnego spokoju, ale przede wszystkim dla bezpieczeństwa dziecka postanowiłam zakupić takie cudo.
Na rynku dostępne są dwa typy urządzeń wykrywających ruchy dziecka: przenośne i stacjonarne. Oba działają na tych samych zasadach: wykrywają ruch towarzyszący oddechowi. W naszym krótkim stażu przetestowałam dwa monitory oddechu: Tommy Tippy (stacjonarny) i Snuza Hero (przenośny).
Tommy Tippy towarzyszył nam prawie od samego początku. Urządzenie składa się z płytki pod materac, panelu sterowania i z odbiornika niani elektronicznej. Całość ma wbudowane baterie, ale można też korzystać z prądu podłączając monitor do gniazdka. Pod materacem w łóżeczku układa się płytkę, która rejestruje ruchy. W momencie, gdy płytka ta nie wykryje ruchów przez 20 sekund urządzenie wydaje głośny dźwięk, który przy włączonej niani jest wydawany również przez nią. Urządzenia stacjonarne są wygodne ponieważ są podłączone na stałe i dziecko wystarczy odłożyć do łóżeczka, a następnie włączyć monitor. Jednak model Tommy Tippy ma jedną płytkę, która musi być ułożona w miejscu, gdzie leży dziecko. Powoduje to częste, fałszywe alarmy, które zwłaszcza nocą są bardzo stresujące, a gdy powtarzają się często również irytujące. Dziecko się wierci i przemieszcza, więc z wiekiem zjawisko to narasta. Ponadto zwłaszcza na początku zapominałam wyłączyć monitor po wyciągnięciu dziecka z łóżeczka, co kończyło się alarmem - wtedy stresował się już tylko śpiący tata. ;) I istniało ryzyko, że można zapomnieć włączyć monitor po powrocie dziecka na miejsce. Niestety to, że urządzenie jest stacjonarne ma swoje ograniczenia. Dziecko lubi spać w różnych miejscach, jak choćby w łóżku rodziców, czy w wózku. W takim przypadku zostajemy bez wsparcia. Podobnie jest z łóżeczkami turystycznymi, które nie posiadają materaca. Nie wiem też czy była to przypadłość tylko tego urządzenia, ale w momencie, gdy ktoś przechodził koło łóżeczka monitor działał jakby dziecko oddychało, co oznacza, że łatwo można zaburzyć jego pracę, ale również to, że jest bardzo czułe, a to plus:). Niestety monitor miał też trudność z działaniem, gdy przy refluksie dziecka musieliśmy podnieść materac do góry, więc zamiast materaca musieliśmy podnieść całe łóżeczko. Ale dużym plusem było to, że gdy dziecko zasnęło niespodziewanie po prostu włączałam monitor i już. W tym przypadku nie ma też znaczenia, czy dziecko śpi na plecach, czy na brzuszku - monitor i tak działa. Nie oceniam tu marki monitora, bo przypuszczam, że wady i zalety zależą raczej od samej formy monitora niż od konstrukcji. Wyjątkiem mogą być monitory, które posiadają dwa sensory, które są ułożone na dwóch końcach łóżeczka. Jeżeli miałabym oceniać wykonanie tego konkretnego modelu to nie miałabym żadnych zastrzeżeń. Wszystko działało bez zarzutu, niania miała czysty dźwięk i była bardzo czuła na dźwięki, a sam monitor był prosty w obsłudze.

Podsumowując. Oba monitory spełniają swoje zadania. Dla osób, które układają dziecko do snu tylko w łóżeczku i nie podróżują zbyt często monitor stacjonarny będzie odpowiedni. Dla osób mobilnych lub z mobilnym dzieckiem urządzenie przenośne sprawdzi się lepiej. Wybór zostawiam każdemu z osobna :)
Kiedyś nie były tak popularne monitory oddechu, ale uważam, że to bardzo przydatne urządzenia. Chciałam nawet kuzynce kupić i oglądałam ten ranking https://bezpiecznybrzdac.pl/ranking-najlepszych-monitorow-oddechu/ . Są naprawdę bardzo różne i trzeba się zastanowić przed decyzją o zakupie.
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażeniem. Świetny artykuł.
OdpowiedzUsuń